środa, 12 września 2012

VII Leszczyński Maraton Rowerowy

27 maja po raz siódmy odbył się Leszczyński Maraton Rowerowy. Jako iż jestem z Leszna, nie mogło mnie na nim zabraknąć.
Tegoroczny maraton z pewnością był inny od poprzednich organizowanych w Lesznie, a także od tych które dotychczas objechałam. A dlaczego? Przede wszystkim ze względu na to, że po raz pierwszy odbył się ze startu wspólnego, a ruch drogowy był zamknięty. Do tej pory takie wyścigi mogliśmy oglądać tylko z udziałem zawodowców, np. podczas Tour de Pologne. Początkowo było dużo zachodu aby w ogóle ten start mógł się odbyć, ale w rezultacie wszystko udało się załatwić. I w tym momencie należą się podziękowania dla organizatorów, którzy za wszelką cenę walczyli o ten maraton. A było o co walczyć, bo wszystko wyszło perfekcyjnie.
Start wspólny był doskonałym pomysłem. Zupełnie inaczej się jechało aniżeli w grupie, nikt nie narzekał, ze nie może jechać z tym czy z tamtym. Zamknięty ruch drogowy był dodatkowym plusem, który zdecydowanie wpływa na komfort jazdy.
Jako, że był to pierwszy tego typu maraton, odbył się na dwóch dystansach - 75 km oraz 133 km. Trasa bardzo dobrze przygotowana, dziury dobrze oznakowane. Podjazd pod sławetny Zaborówiec faktycznie taki jak go opisywali - długi i męczący, ale nie niemożliwy do pokonania. Był to szybki maraton, wiele osób mogło pobić swoje życiowe rekordy.
Na mecie sielanka, przemiła atmosfera. Każdy otrzymał certyfikat ze swoim czasem oraz pamiątkowy medal. Zwycięzców udekorowano okazałymi pucharami. Na koniec rozlosowano dużą liczbę wartościowych nagród, w tym tradycyjnie - przelot samolotem.
Jedyny minus, choć nie wiem czy tak to można w zasadzie określić, to to że niestety uzykane wyniki nie były brane pod uwagę w klasyfikacji Pucharu Polski. No ale może na przyszły rok się coś w tej kwestii zmieni.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz