wtorek, 30 października 2012

Tour de Pologne Amatorów 2012

Pisząc o udziale w maratonach szosowych, nie powinnam pominąć także startów nie związanych z Pucharem Polski. Do takich startów należy między innymi Tour de Pologne Amatorów. Impreza na której koniecznie trzeba być. Całkowicie różni się od powszechnych maratonów rowerowych i daje namiastkę zawodowstwa. W tym roku amatorzy mogli wziąć udział w dwóch etapach - w Jeleniej Górze oraz Bukowinie Tatrzańskiej. Ale zacznijmy od początku.
W zasadzie nie spodziewałam się, że wezmę udział w TdP Amatorów, początkowo myślałam, że tylko tata i siostra pojadą, no ale w rezultacie również zostałam zapisana. Po przeczytaniu regulaminu, zapoznaniu się z mapą trochę przeraził mnie fakt, że na pokonanie trasy mamy tylko dwie i pół godziny.
Maratony rowerowe z reguły odbywają się w soboty lub niedziele, natomiast Jeleniogórski etap, w którym braliśmy udział odbył się we wtorek - 10 lipca. Był to zarazem pierwszy etap wyścigu Tour de Pologne dla zawodowców. My - amatorzy, pokonywaliśmy tę samą trasę co zawodowcy, z tą różnicą, że na nas czekało jednorazowe pokonanie pętli liczącej 39,2 km, a na zawodowców jej czterokrotność (179,5 km).
Do Jeleniej Góry zaitaliśmy już dzień wcześniej, aby odebrać pakiety startowe oraz obejrzeć prezentację ekip zawodowych. W pakietach otrzymaliśmy fajne koszulki, broszurki oraz lnianą torbę. Szczęśliwcom udało się załapać na ciekawie wydany przewodnik po tegorocznym TdP.
Prezentacja zawodników odbyła się z opóźnieniem i oczywiście w błyskawicznym tempie. Mam tu na myśli fakt, że zawodnicy dosłownie "pojawiali się i znikali". Gdyby nie to, że razem z siostrą "przyczaiłyśmy" się pod samiutką sceną na sam koniec wydarzenia, pewnie nie udało by się nawet załapać na zdjęcie z Czesławem Langiem. Jednakże wiecznie uśmiechnięty Pan Lang był bardzo chętny do pozowania, a pstryknięta fotografia posłużyła nam później do artykułu w Panoramie Leszczyńskiej ( http://panorama.media.pl/ ).
Start Tour de Pologne Amatorów odbywał się w Jeleniej Górze. Uczestnicy zostali podzieleni na strefy, gdyż również z nami jechały Vipy, a wśród nich znani celebryci, politycy i oczywiście gwiazdy kolarstwa.
Trasa była całkowicie zamknięta, dokładnie tak samo jak na wszelakich zawodowych wyścigach. Oprócz tego zapewniono nam wóz serwisowy, a także karetkę, które towrzyszyły nam na trasie. Momentami można było zauważyć Czesława Langa, który autem nadzorował przebieg zmagań. Sama trasa początkowo wydawała się trudna, od Jeleniej Góry do Karpacza czekał na nas tylko i wyłącznie podjazd. Jego niejwiększe wzniesienie przypadało na sławetnym Orliku, tam też była premia górska dla zawodowców. Następnie był zjazd, na którym można było rozwinąć prędkość rzędu 100 km/h. W ten sposób zataczaliśmy pętle i finiszowaliśmy w miejscu startu.
Na mecie z mojej strony pojawił się płacz, gdyż nie wierzyłam w to, że sobie poradzę.
Po lekkim ogarnięciu, otrzymaniu medalu z mądrym słowem "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą" udaliśmy się do "miasteczka" TdP. Tam mogliśmy zjeść makaron, do wyboru ze szpinakiem bądź standardowo bolognese. Ku naszemu zdziwieniu nie było wody do picia. W miasteczku rozstawiono namioty reklamowe, dzięki temu można było zdobyć fajne bandamki, które bardzo się przydają.
Tak po krótce wyglądało Tour de Pologne Amatorów w Jeleniej Górze. Jednak opis nie oddaje tej atmosfery, to po prostu trzeba przeżyć na własnej skórze. Jeżeli ktoś miałby wątpliwości czy wziąć udział w tego typu imprezie, to bez najmniejszego wahania mogę ją polecić. Żaden wyścig kolarski w amatorkich maratoach powszechnie rozgrywanych w Polsce nie odda nam w tak perfekcyjny sposób "smaku" zawodowstwa. Dodatkowa satysfakcja to fakt, że choć w małej części pokonało się tę samą trasę co profesjonalni kolarze.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz